Dołącz do grona naszych Stałych Klientów, wyróżnianych specjalnymi rabatami, promocjami i prezentami.

Dołącz do grona naszych Stałych Klientów, wyróżnianych specjalnymi rabatami, promocjami i prezentami.

Cały regulamin sklepu internetowego www.Naturativ.pl znajdziesz tu
0
Slow life z widokiem na Śnieżkę – rozmowa z Magdaleną Trojanowską
18.10.2018

Slow life z widokiem na Śnieżkę – rozmowa z Magdaleną Trojanowską

W cyklu WOMEN POWER by Naturativ kolejny wywiad – tym razem z Magdaleną Trojanowską, właścicielką Domu Gościnnego oraz Szefową Kuchni Polna Zdrój na Dolnym Śląsku.

 

To za sprawą Polnej Zdrój – Wleń -  zamieszkałe przez 800 osób miasteczko na Dolnym Śląsku - stał się miejscem, do którego odpocząć w rytmie slow przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Z Magdaleną rozmawiamy o  początkach tego miejsca, o tym, co daje życie blisko natury i co charakteryzuje kuchnię slow & free.

 

Cały wywiad dostępny jest na naszym kanale YouTube, a fragment publikujemy poniżej.

 

Wywiad z Magdaleną Trojanowską

 

W Polnej Zdrój funkcjonuje kuchnia slow & free – co ją charakteryzuje?

 

Magdalena Trojanowska: Slow jest dla mnie zero – jedynkowe. Staramy się gotować nieśpiesznie i nie poddawać się żadnej presji. Wychodzę z założenia, że to jest tylko jedzenie. Oczywiście zawsze się staramy. Jeśli umawiamy się na wydanie obiadu o 17.00 to on jest na czas, najpóźniej 17.15. Ważne jest to, że przygotowujemy go niespiesznie, z miłością. Natomiast free nawiązuje do tego, że nie jestem w stanie odtworzyć żadnego przepisu jeden do jednego. Nie jest możliwe, żebym ugotowała drugi raz tak samo. Choćby z tego względu, że jak mam przygotować pieczeń, to najpierw idę do warzywniaka, żeby zorientować się jakie mam warzywa. Jednego dnia więc baza do sosu będzie z selera, cukinii i marchewki, bo to jest w sklepie, a innego dnia będą miała do dyspozycji zwiędłą paprykę i pomidora. Zdarza się, że mój mąż za mną chodzi i spisuje dany przepis, ale powtórzenie go nie wychodzi. Inny dzień, inna ręka, inne ph skóry. Mamy też gości, którzy wracają na konkretne danie – np. kotlety z pecorino romano. Ja się wtedy godzinę zastanawiam, jak ja je robiłam? Pewnie mąż mi przywiózł ten ser z Włoch, a w danej chwili go już nie mam, więc muszę jechać po inny. Tak więc zostawiam sobie to free – żeby w razie „awanturki” móc powiedzieć – ale ja mam freestyle, nie ma dwa razy tego samego. Tak trochę przekornie.

 

Czyli jest Pani artystką w kuchni.

 

Magdalena Trojanowska: Mojemu młodemu, bardzo dobremu, kucharzowi oddałam całą sekcję słodką. Ja jestem kucharzem wytrawnym. Robiłam desery i słodkie rzeczy, ale przyznam, że najmniej mi to sprawiało frajdy, bo jednak w cukiernictwie trzeba być precyzyjnym i ciężko jest naprawić pomyłkę. Coś źle odważysz i jest problem. W wytrawnej kuchni nawet na koniec – jak danie jest niewyraźne – można je podkręcić. Zresztą chyba nawet jest taka anegdota, że szef cukierników jest w stanie zastąpić szefa kuchni, ale szef kuchni nie jest w stanie zastąpić szefa cukierników. Do bycia cukiernikiem trzeba mieć inne predyspozycje. Trzeba być skrupulatnym, lubić robić to samo. To taka bezpieczniejsza działka w kuchni moim zdaniem.

 

Gotowała Pani wcześniej - żyjąc w Warszawie?


Magdalena Trojanowska: Tak. Gotowałam właściwie odkąd wyszłam za mąż, kiedy miałam 20 lat. Studiowaliśmy w Poznaniu, gdzie były trzy bary mleczne i dwie restauracje - na restauracje nas nie było stać, bar mleczny był daleko. Więc gotowałam. (…) Zawsze mieliśmy dom otwarty. W Poznaniu mieliśmy tzw. spotkania sobotnie, a w Warszawie – obiady czwartkowe. Także wszyscy znajomi już wiedzieli, że początek weekendu jest u nas i tak z reguły gościliśmy 20-30 osób. Stąd też pomysł na biznes. Skoro żyjąc w Warszawie mieliśmy w miesiącu dwa może trzy dni, żeby ktoś do nas nie wpadał, to stwierdziłam, że to trzeba przekuć na biznes. Wierzyłam, że jeśli ludzie przychodzą do nas prywatnie, to będą przyjeżdżać do nas jako do właścicieli domu gościnnego. I tak się stało. Ta energia się przeniosła na biznes.

Rabat -10% na zakupy!